Ciężko się zebrać, żeby coś napisać, bo głowy pochłonięte
mamy całkowicie przygotowaniami.
Żartowałem ostatnio, że otwarcie restauracji to droga przez mękę, ale coś w tym
jest. Problem goni problem, a każdy nowy oznacza nic innego jak tylko kolejne
wydatki. Pomijając kwestię zasobów finansowych, nie jest sztuką wydać na
restaurację góry pieniędzy, abstrahując od rachunku ekonomicznego. Chodzi o to
żeby zrobić to za głową wydając tyle ile trzeba i ani złotówki więcej. Stąd to
ciągłe kombinowanie i ból głowy.
Ale na szczęście są też pozytywy, czyli planowanie menu,
wybór dostawców czy oglądanie wyłaniającego się powoli z placu budowy ostatecznego kształtu miejsca. Poza
tym przyjechały długo oczekiwane płytki z marokańskiej manufaktury, blaty do
stołów, i parę butelek wina do degustacji więc jest też i trochę przyjemności.
Wypadałoby jeszcze uchylić rąbka tajemnicy o charakterze
lokalu. Dla tych co na blogu bywają nie będzie chyba wielkim zdziwieniem jak
napiszę, że w lokalu swoją obecność silnie zaznaczy kuchnia włoska, bo jego
główną treścią będą wytwarzane na miejscu świeże makarony. Nie będzie to jednak
typowa włoska restauracja czy trattoria, bo poza wspomnianymi makaronami czy
odrobiną klasyki pojawią się też dania pochodzące z innych europejskich kuchni,
w tym takie których przepisy są już obecne na blogu.
Aaaa… jeszcze lokalizacja. Że Warszawa to chyba jasne, ale
reszta już tak oczywista nie jest. Lokal znajdował się będzie na Kabatach, a
jego otwarcie planujemy jeszcze przed końcem wakacji. Cdn….