Fajnie jest mieć w rodzinie wędkarza, który raz na jakiś czas podzieli się swoją zdobyczą. Czasem jednak jest to kłopot, bo możemy dostać coś za czym nie przepadamy i nie dość, że trzeba wykorzystać to jeszcze później przynajmniej przez grzeczność opowiedzieć o zaletach otrzymanego prezentu. Tak było tym razem kiedy dostałem lina, a ponieważ za rybami „słodkimi” nie przepadam, a już za smakiem mułu, którego linowi nie brakuje w szczególności, wiedziałem, że lekko nie będzie. Jasne było, ze trzeba będzie zabić czymś smak tej ryby i udało się, mocno przyprawiony koperkiem i napełniony kurkami lin stracił swój „cenny” smak:)
Przygotowanie:
Kurki przesmażyć na maśle wraz drobno posiekaną cebulą. Po ostudzeniu drobno pokroić dodać bardzo drobno posiekany koperek, przyprawić solą i pieprzem do smaku i odstawić do ostudzenia. Rybę wyfiletować i pozbyć się wszystkich ości , a następnie pokroić drobno nożem lub zmielić. Dodać namoczoną w mleku bułkę, posiekany koperek, pokrojoną w drobniutką kostkę przesmażoną cebulę i jajka. Przyprawić solą , pieprzem, sokiem z cytryny wyrobić. Formować kotlety zamykając w każdym po łyżce farszu. Obtoczyć lekko w mące i smażyć na oleju roślinnym po kilka minut z każdej strony, aż nabiorą złotego koloru.
Na sałatkę ziemniaczaną. Ziemniaki ugotować i trochę przestudzić. Następnie pokroić w duże kawałki razem z ogórkiem małosolnym, dodać odrobinę oleju i koperek. Całość powinna być lekko ciepła.
Składniki dla 4 osób:
1 lin ok. 1 kg.
1 sucha kajzerka i mleko do jej namoczenia
1 duży, letni pęk koperku
2 spore garści kurek
1 duża cebula
1 duże lub dwa małe jajka
olej roślinny do smażenia
sól, pieprz
+
młode ziemniaki
ogórki małosolne
przepis świetny! Pewnie będzie można to z inną rybą zrobić, bo ze słodkowodnych to mam do wyboru pstrągi i karpie. Tylko powiedz mi, którą ze słonowodnych (tak w smaku jak i konsystencji) można zastąpić rzeczonego lina?
OdpowiedzUsuńNie będę się wymądrzał, bo pojęcie o słodkowodnych rybach mam dość blade, ale wydaje mi się, że każda z wymienionych będzie dobra. Mięso z tego lina trochę mi karpia przypominało, tyle że bardziej czuć w nim było muł. Koperek jednak zrobił swoje:))
OdpowiedzUsuńpzdr.
Jezusie, gdyby nie "Poradnik wędkarski" mojego Starszego z 1979 roku, to bym nawet nie wiedziała, że taka ryba istnieje...
OdpowiedzUsuńPrzystojny ten pan lin i chyba pogodzony z losem :) W kotletach prezentuje się równie dobrze! Świetny przepis.
OdpowiedzUsuńPookcook, chciałam Cię powiadomić, że nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńKotlety lina nie przypominają nawet z wyglądu, ale na talerzu prezentują się niemniej godnie niż ryba w całości:)
OdpowiedzUsuń