Zawsze kiedy jestem we Włoszech rzucam się na tutejsze sklepy kupując niedostępne w naszym kraju produkty i gotuję z nich to czego nie mogłem ugotować w domu, zwłaszcza, że nie wszystkie z nich można ze sobą przywieźć. Do takich rzeczy zaliczam między innymi świeże ryby, które występują tu w dużo szerszym asortymencie niż w naszych sklepach. Poza tym do wakacyjnego gotowania zachęca mnie również tak zwane zaplecze merytoryczne w postaci znajomości kilku pań domu i ich przepisów którymi chętnie się ze mną dzielą. Prawdziwym grzechem byłoby z nich nie skorzystać. Na pierwszy ogień poszedł jeden z klasycznych włoskich makaronów pochodzących z południa, którego podstawą są niedostępne u nas sardynki. Trochę trzeba było się naobierać, ale było warto, zwłaszcza ze względu na pozytywne opinie zakochanych w swojej kuchni Włochów:)
Sposób przygotowania:
Sardynki oskrobać z łusek, wyfiletować i odstawić. Makaron wrzucić do gotującej wody i rozgrzać dwie patelnie z oliwą. Na jednej usmażyć na złoto (kilka minut) posolone i obtoczone w mące sardynki i trzymać je na minimalnym ogniu lub w ciepłym miejscu. Na drugą patelnię wrzucić pokrojoną w piórka cebulę i smażyć kilka minut. Dodać rodzynki, uprażone orzeszki pinii i smażyć jeszcze chwilę. Następnie zmieszać powstały sos z ugotowanym makaronem, posiekanym koprem włoskim, przyprawić do smaku solą, pieprzem, i dobrze wymieszać. Na wierzch makaronu wyłożyć usmażone i odsączone na papierowym ręczniku sardynki. Dobrze kiedy uda się zsynchronizować gotowanie makaronu, smażenie sardynek i przygotowanie sosu, wtedy efekt jest najlepszy
Składniki dla czterech osób:
400 g spaghetti nr. 5 lub powyżej
500-600 g świeżych sardynek
1 spora cebula
80g uprażonych patelni orzeszków pinii
50 g rodzynek
½ kubka zielonych części kopru włoskiego
oliwa EV
sól, pieprz
trochę mąki do obtoczenia ryb.
Obciąłeś im głowy!? ;) a poważnie- makaron musi być przepyszny, chociaż w tej postaci jeszcze go nie jadłam! Czekam na więcej inspiracji z Włoch, bo pasty to moje ulubione dania! Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńPychota. Sardynki czasem się u mnie pojawiają, ale to raczej sardyniska. Na Wyspach są za to dostępne maleńkie whitebait, które mają taką zaletę, że nie trzeba ich filetować, ani odcinać im głów, je się je w całości usmażone tak samo jak Ty usmażyłeś sardynki - rozpływają się w ustach. Te właśnie rybki lubię jeść z makaronem.
OdpowiedzUsuńSardynki to w sumie kazde małe rybki śledziowate ;) Wiec mozna pod to podciagnac kilka gatunkow (np. dostepne u nas szprotki)
OdpowiedzUsuńMakaron na pewno ekstra (ja z kolei wole ryby od dan makaronowatych)
Pozdrawiam!
Dawno mnie nie było, więc miałam dłuższą chwilę smakowitej lektury :-)
OdpowiedzUsuńWspaniałość! Pyszne danie, włoski przysmak przy użyciu włoskiej oliwy, do tego włoskie wino i pełen relaks:D uwielbiam!
OdpowiedzUsuń